Długo niczego nie pisałam. Poniekąd wynikało to z większej ilości przedświątecznych zamówień, a poniekąd z braku takiej potrzeby. Listopad należał do miesiąca, w którym słowo pisane dosłownie się ze mnie wylewało. Aż ustało, ucichło i poczułam się tak, jakbym nie miała nic więcej do dodania. Stwierdziłam więc, że pisanie byłoby robieniem wbrew sobie.
Początkiem grudnia wiele pytań krążyło w mojej głowie. Odpowiedzi przyszły szybko. Z audycji, wywiadów, książek, filmików, itp. Każda treść bardzo interesująca (tudzież przekonująca), z nowym, świeżym spojrzeniem na wiele spraw. Wiele z nich o przeciwstawnym charakterze. Co jest prawdą a co nie? Czy stosować to, a może tamto? Który argument jest mocniejszy? Efektem tychże odpowiedzi był wielki misz masz i chwila odpoczynku w "dolinie". Lekcje płynące z tego doświadczenia bezcenne: oddzielić ziarna od plew, wierzyć tylko w swoją intuicję, dotknąć tylko tego, co jest ci na ten moment potrzebne, pokochać siebie w całości wraz ze swoimi cieniami. Po przerwie znów powracam do pisania, ale bardziej kameralnego. W moim nowym pamiętniku-dzienniku rozpisałam te części swego życia, którym chciałabym się przyjrzeć bliżej. Chciałabym popracować z nimi za pomocą weryfikowania przekonań płynących z podświadomości. Fajne, proste ćwiczenia pisemne.
A potem? A potem luz. Żadnej pogoni za szczęściem, żadnego wyścigu z torami przeszkód. Niech płynie płynnie :)
Niech płynę z nurtem. Bez przebierania nogami i zaglądania przez firankę oczekiwań. Tak, tak właśnie :)))
Szczęśliwego Nowego Roku!