piątek, 29 listopada 2013

Dla najmłodszych :)))

Yoasia Workshop wzbogaca ofertę dla najmłodszych! :) 

We współpracy z Mobilnym Serwisem Krawieckim, szyjemy pluszaki na wzór grafiki wykonanej do zamówionych u mnie bajek. 

Przed wydrukowaniem bajki, wyślę Ci grafikę postaci, które narysowałam, Ty wybierzesz jedną (lub więcej) z nich i do bajki Twe dziecko otrzyma pluszaka! :) 

Czytając do snu, będzie mogło przytulać się do postaci z bajki! :))) Słuchając audiobooka swojej bajki, będzie mogło bawić się bohaterami z opowiadania! :)))


Album dla Marcina

Poniżej parę stron z albumu, który stworzyłam dla Marcinka. Album ten uwiecznia kilka lat dziecka i sytuacje, które z czasem idą w niepamięć. Rodzice zawsze są wzruszeni, a dzieci uwielbiają te książeczki.

Album dla Marcina liczył ponad 50 str i był w twardej oprawie A4.

 
Okładka Albumu









wtorek, 26 listopada 2013

Pięniądze. Ciąg dalszy

Wracam do tematu pieniędzy :) Jestem w wielkim, pozytywnym szoku a mój osobisty barometr (ciarki na ciele) szaleje, mam wielkie skoki energii i radości :) 

Skąd, jak dlaczego?

W ubiegłym tygodniu wracałam piechotą z miasta (często się do niego ostatnimi czasy wybieram z uwagi na firmę i sprawy z nią związane), nie spieszyłam się rozkoszując przedwstępem zimy. Od czasu do czasu pojawiały się myśli spinające kończący się rok. Co udało mi się osiągnąć, co zrealizować, co urzeczywistniło się z mojej mapy marzeń.

Obrazki pojawiające się w myślach wyglądały imponująco. Otworzyłam firmę, zdobyłam dotację na nią, zaliczyłam kilka warsztatów, poznałam ciekawych ludzi, byłam w wielu podróżach zagranicznych, chodziłam do teatru, na jogę, naukę tańca z mężem, odwiedzałam kino, stworzyłam bloga (bez stresu i lęku przed oceną), utworzyłam profil na FB, etc. Nie chodzi tu o chwalenie się.

Niemniej jednak coś nie gra. Nie widzę pełnej obfitości w swym życiu, nie mam pełnego dostatku. Odkąd ruszyła firma znów ledwo wiążę koniec z końcem. Hmmmm o co chodzi? Wiem już, że to wynik pewnych przekonań (dotarło do mnie z Bashara, który pięknie tłumaczy, że rzeczywistość fizyczna odzwierciedla to, co w środku: czyt. przekonania). Nie mam więc pieniędzy, bo mam jakieś negatywne przekonania względem nich. I wyłap tu "Panie Dziejku" wszystkie, hihe :)

"Kruca banda" pomyślałam (bo wciąż opisuję tenże spacer, a właściwie powrót do domu) i spojrzałam w górę. Akurat przechodziłam koło ogromnych reklam i mój wzrok został przyciągnięty do jednej. Stanęłam przed nią i zaśmiałam się dość głośno. Na owej dużej reklamie narysowana była dziewczyna, która wisiała w powietrzu trzymając się oburącz jednego urządzenia z siłowni (na biceps), z jej ust szedł dymek i napis: "Coś robię nie tak! Potrzebuję trenera".

Poczułam, że przekaz to do mnie, ale nie wiedziałam, odnośnie czego konkretnie.

Kilka dni potem napisałam post pt. "Money, money, money". W komentarzu moja koleżanka Ania (źródło wielkiej inspiracji) m.in. podała mi link do szkoleń z jakimś bardzo bogatym Panem, który prowadzi również szkolenia w Polsce.

Oczywiście, jeszcze tego samego dnia odsłuchałam wykład przesłany przez Anię, poczytałam nt szkoleń organizowanych w Polsce i od razu podjęłam decyzję, że chcę wziąć w nich udział!

Zaopatrzyłam się w audiobook i książkę i latam nad ziemią! :) To jest to! Pan Harv Eker przemawia do mnie na maksa!

Chciałabym również dodać, że był czas, kiedy intensywnie pracowałam nad swoim finansami. Byłam na różnych szkoleniach z tego zakresu. Przeczytałam książki Briana Tracy, przerobiłam jego ćwiczenia, do tego nie obcy jest mi Robert Kiyosaki, Napoleon Hill, Carnegi, itp. Pracowałam niestrudzenie wykonując wszelkie zadania oraz wdrażając w życie wszystkie zasady. I co? I nic. Skończyło się fiaskiem (na tamten moment byłam w biznesie level'owym). Byłam sfrustrowana, smutna, rozgoryczona, spadła mi samoocena. Biznes ten dotyczył firmy kosmetycznej. Moje klientki lubiły spotkania ze mną, robiłam ciekawe warsztaty wizażowe i pielęgnacyjne, miałam wiele fajnych pomysłów, które wdrażałam w życie, ale nie miałam dobrej sprzedaży. 

Myślałam, że to dlatego, że sztuka/artyzm miał/a wyjść na światło dzienne i może prawda to, ale dlaczego, choć robię to co kocham i nadal nie zarabiam? Bo mam nieodpowiedni, wewnętrzny schemat finansowy. Ot co.

Czas to zmienić.

Dlatego też oświadczam, że w marcu jadę na warsztat "Millionaire Mind Intensive", który odbędzie się w Warszawie!

Składam również deklarację, że mam umysł Milionera!

Oto filmik/wywiad, który przesłała mi Ania. Miłego oglądania, inspiracji! :)

Melodia ze snu

Często, gdy budzę się w mojej głowie tańczy jakaś piosenka. Zanim wyjdę ze snu, już ją słyszę i często zastanawiam się skąd i dlaczego akurat ta konkretna melodia?

Dziś rano obudziłam się z piosenką Ani Marii Jopek "Niebo", choć nie słyszałam jej wieki. Wiem, że będzie umilała mi dzień cały :) 



Fantastycznego dnia! :)

niedziela, 24 listopada 2013

Money, money, money

Pieniądze. Kasa, kasiura, kabona, diengi :) Nie ukrywam, że codziennie pracuję (różnymi metodami) na powiększenie swoich zasobów finansowych. Przy okazji odkrywam mnóstwo przekonań, które mnie od nich separowały.

Był czas, kiedy wydawało mi się, że modlenie się o pieniądze to kpina i obraza Boga. Był czas, kiedy poruszanie tego tematu było dyskomfortem, zaś każda próba zdobycia dodatkowej kwoty okupowana była ciężką pracą i (!) wyrzutami sumienia, że jestem zachłanna. Był nawet czas, kiedy produkty, które wytwarzam oddawałam za darmo albo "po kosztach", bo miałam wrażenie, że kogoś "ograbiam", jestem chciwa i, że to nie wypada.

Czy pieniądze mają związek z duchowością i rozwojem osobistym? Czy aby na pewno się to nie wyklucza? Czy obrazek oświeconego to nie widok wychudzonego ascety, który jest bogaty wewnętrznie?

Odkąd pamiętam pomiędzy mną a bogaczami był ogromny mur. Oni, ci "bogacze" to inny świat, do którego nie miałam wstępu. No i przecież dobrze, że tego wstępu nie było, bo to złodzieje, kombinatorzy, pijacy i narkomani. Do tego zdradzający żony/mężów i zapadający na choroby, bo za pieniądze zdrowia nie kupisz.

Multum bzdurnych opinii zasłyszanych w domu, w sklepie, szkole, w TV.

"Nie bądź zachłanna", "wystarczy, żeby mieć na przeżycie", "pieniądze są brudne, są be", bla, bla, bla.

Spójrzcie ile negatywnych przekonań można mieć o pieniądzach. Ile archetypów, programów, nieharmonijnych energii. Wszystko to blokuje ich drogę do nas. 

Jak ową drogę udrożnić? Dobrze byłoby przyjrzeć się swoim przekonaniom o pieniądzach. Spojrzeć na swą fizyczną rzeczywistość i zobaczyć czy jest w niej tyle pieniędzy ile chcielibyśmy mieć?

Nie ma dnia, bym nad tym nie pracowała. Mój stan konta jeszcze nie odzwierciedla kwoty, którą chciałabym mieć, ale jestem już w drodze do jej osiągnięcia! Jupi! Hurra! :))

Tu i teraz pozwalam sobie na pieniądze, bo bogactwo nie dzieli się na duchowe i finansowe. Bogactwo to suma tych wszystkich dóbr. Z pieniędzmi będę mogła bardziej realizować siebie, a cóż może być piękniejszego? Nie wspomnę o podróżach, książkach, zdrowym jedzeniu.

Tu i teraz mam nowe podejście do spraw zawodowych i wiem, że sprzedaż to wymiana energii: moich produktów/usług na czyjeś pieniądze. 

Tu i teraz wiem, że dostatek to zarówno pieniądze jak i zdrowie.

Rzućmy przekonanie, że  zarabianie to ciężka harówka. Jeśli zaczynasz robić to, co na prawdę kochasz, zamienia się to w przyjemność.

Pozwólmy sobie na pieniądze i pozwólmy sobie czuć się z tym dobrze :)

 JA JOANNA MAM DUŻO PIENIĘDZY
JA JOANNA POZWALAM SOBIE NA POSIADANIE DUŻEJ ILOŚCI PIENIĘDZY
JA JOANNA CZUJĘ SIĘ KOMFORTOWO Z DUŻĄ ILOŚCIĄ PIENIĘDZY
JA JOANNA JESTEM MAGNESEM NA PIENIĄDZE
JA JOANNA NIE PRACUJĘ DLA PIENIĘDZY TO PIENIĄDZE PRACUJĄ NA MNIE

 Afirmuj, wizualizuj, przyciągaj do siebie wielkie kwoty.

Dla chętnych na pracę dot. pieniędzy filmiki eft :)


 
Jestem bogaty

 Pozwalam sobie na bogactwo

 Komfort związany z pieniędzmi

Strach przed posiadaniem pieniędzy

Kilka dni temu, cudowna Istota - Ania, poleciła mi metodę: Kod Uzdrawiania, którą od razu (mimo, że nie mam jeszcze książki) zaczęłam stosować na sobie, m.in. również w kwestiach pieniędzy. Te metody nie wymagają dużej ilości czasu, a mają w sobie coś subtelnie pięknego, coś, co poprawia humor i ładuje dawką spokoju i akceptacji :)

Dla chętnych filmik i adres bardzo ciekawego bloga.
Link do bloga, gdzie wyjaśniona jest ta metoda:
http://kwiatlotosu.wordpress.com/2013/04/19/kod-uzdrawiania/

Modlitwa
…Modlę się z całego serca, aby wszystkie znane i nieznane negatywne obrazy, niezdrowe przekonania, destrukcyjne wspomnienia komórkowe, oraz wszystkie problemy fizyczne, związanie z (…) zostały rozpoznane, ujawnione i uzdrowione poprzez napełnienie mnie Światłem, Życiem i Miłością Boga… Modlę się również o to, aby skuteczność tego uzdrowienia wzrosła stokrotnie albo więcej…

Filmik z demonstracją jak to się robi.



Książka (którą zamierzam jutro zamówić)




piątek, 22 listopada 2013

Zwrotna informacja od klientów

W tym poście otwieram przestrzeń na komentarze klientów, którzy zakupili u mnie jakiś produkt lub usługę.

Modlitwa

Modlitwa odgrywała w moim życiu istotną rolę. Zawsze. Nie tylko wtedy, kiedy padał deszcz, ale również wówczas, gdy świeciło słońce. Lubiłam moment rozmowy z Bogiem, dzielenia się swoimi problemami, pragnieniami, prośbami. Choć tak naprawdę nie musiałam przecież o tym mówić. Źródło wszystkiego co jest - Bóg i tak wie. 

Kiedyś odbierałam go jako mężczyznę surowego, groźnego, który każe i wzbudza strach. Później się to przetransformowało. Nie bez perturbacji. Bowiem zawsze modliłam się do chrześcijańskiego Boga. Modlitwą z książeczki do nabożeństwa lub na różańcu. Potem poczułam, że chcę układać własne modlitwy, nie wyklepane bezmyślnie na pamięć. Nie czułam się z tym komfortowo, bo w moim przypadku "katolickie" podejście do życia zrobiło więcej złego aniżeli dobrego, ze względu na ciągłe poczucie winy, kajanie się i pokutę. Ale nie neguję, absolutnie, wyrażam tylko swoją opinię na ten temat i opowiadam swoją historię. 

Moment, kiedy po raz pierwszy poczułam, że nie istotne jest jaką modlitwą się modlisz narodził się w chwili, gdy mieszkałam w Tunezji z muzułmańską rodziną. Przez dwa lata co kilka miesięcy dzieliłam z nimi ich świat. Jestem wdzięczna za to doświadczenie i za to, że wpuścili mnie do swojego życia. Tam spostrzegłam, że niczym się nie różnimy. Oni z takim samym oddaniem modlili się do Boga, jednakże z innej książeczki i innymi słowy. Mieli też odmienne rytuały.

Po raz wtóry stwierdziłam, że nie chcę etykietowania Boga. Że nie chcę by był on muzułmański, chrześcijański, czy inny. Chcę by był Bogiem - Źródłem wszystkiego co jest. Wówczas zaczęłam pisać swoje modlitwy. Codziennie. Dziękowałam za najmniejsze detale dnia powszedniego i składałam swoje przemyślenia oraz prośby. Odbywało się to co wieczór - w dłuższej wersji oraz rano w krótszej (bez pisania). 

Aż w końcu doszło do mnie, że modlę się znacznie częściej. Każda pozytywna myśl, posyłana ku konkretnej osobie lub do świata, każde odczucie wdzięczności to też modlitwa. Do tego często śpiewam werbalnie (lub w myślach) pieśń kościelną, ale przeinterpretowaną przeze mnie (taki cover) "Dzięki o Panie". Po tych słowach wymyślam za co i wkładam w ową pieśń swoje słowa, np. za piękny dzień, wspaniały spacer, etc.

Momenty, w których "zatrzymuję" się i myślę: "Matko, jak bardzo kocham Męża, Mamę, Przyjaciółkę", to też dla mnie modlitwa. Posyłam bowiem ku nim pozytywną energię. I nie chodzi tu rzecz jasna o to, żeby to myśleć "na siłę". Są takie momenty i pewnie doświadcza tego każdy, kiedy podczas wykonywania jakiejś czynności następuje tak jakby przestój i czujemy do kogoś falę miłości.

Myślę, że do modlitwy nie trzeba klękać, szukać odpowiedniego miejsca ni czasu. Można to robić w każdym momencie :))

A na deser piękna piosenka Arethy Franklin: I say a litlle prayer.



czwartek, 21 listopada 2013

Intuicyjne EFT

Moja przygoda z EFT rozpoczęła się dość niedawno. Podczas pracy metodą DDW, natknęłam się na terapię EFT. Co to takiego? Pomyślałam i już miałam sobie tym nie zaprzątać głowy, jednak ciekawość zwyciężyła.

Sprawdziłam w Internecie. EFT, czyli opukiwanie. Opukujemy się w konkretnych miejscach i mówimy przy tym dość śmiesznie brzmiące formułki. Zanim "zagłębiłam" się w tą metodę, poczułam, że mnie do niej "ciągnie". Ściągnęłam więc dwa e-booki i zanurzyłam się w lekturze. Rozpoczęłam opukiwanie z obrazków i treści, ale nie byłam pewna, czy robię to dobrze. "Kopałam" więc w necie i trafiłam na filmiki, które w łatwy i prosty sposób opowiadają o tym, czym jest EFT i jak stosować tą metodę. 


Z powyższym filmikiem wykonałam kilka z pierwszych opukiwań, ale później me serce zaskarbił Brad Yates, który ma wiele nagrań z konkretnymi tematami do opukania. Opukiwałam się w każdej wolnej chwili, która darowała mi ok. 5-10 min.


Aż pewnego dnia, bez pomocy Pana Brada zaczęłam opukiwać się intuicyjnie. Zasady tworzenia rundek poznałam, mi.n z przeczytanej książki, więc nie sprawiło mi to żadnego problemu. Tu niesamowite zaskoczenie. Opukiwanie rozpoczęłam pewnym tematem, który w trakcie sesji zamienił się w kilka innych. Dało mi to zrozumienie i spostrzeżenie blokad, które negatywnie wpływają na osiągnięcie tego nad czym pracowałam. Byłam w pozytywnym szoku! Do tego sesja intuicyjna spowodowała większe "wczucie" się w temat. Ponadto po intuicyjnych rundkach jestem zawsze niesamowicie rozluźniona, wyciszona, zrelaksowana.

Dlatego też zachęcam wszystkich do intuicyjnej pracy nad sobą. Nie musi być to EFT, które posłużyło tylko jako przykład. Mogą to być inne niezliczone metody, których jesteśmy twórcami. Na mnie takie metody działają najbardziej, co odczuwam nawet somatycznie.

Czasem w pierwszym odruchu niektóre pomysły wydają się być głupie, śmieszne, nawet dla nas samych, ale ja zawsze sobie daję na nie szansę. Nawet gdyby to miało być ukołysanie się "mruczeniem" :))

Mamy moc i siłę. Codziennie odkrywam je po większym kawałku, za co jestem ogromnie wdzięczna :)

JA JOANNA MAM WIELKĄ MOC I SIŁĘ


Prezenty, prezenty, prezenty :))


środa, 20 listopada 2013

Bożonarodzeniowy minimalizm

Czy istnieje coś takiego jak bożonarodzeniowy minimalizm? Okres ten zazwyczaj epatuje przepychem, brokatami i świecidełkami. Kolorowy zawrót głowy. Czasem nawet "przerost formy nad treścią". Osobiście odchodzę od tradycji i nie chcę oceniać co jest dobre, a co złe. Czy barokowe bogactwo, czy skromna stajenka? Jednakże dziś miałam ochotę na stworzenie minimalistycznych eco kart. Choć proste to urocze, przynajmniej dla mnie :)))





















wtorek, 19 listopada 2013

Bombowe życzenia :)

Jakże lubię takie dni. Garść pracy osobistej, szczypta pracy z tytułu prowadzenia firmy i dwa kilo pracy twórczej :))) Jestem szczęśliwa i wdzięczna. A teraz czmychnę do pobliskiego Toto Lotka (czynny do 21:00) i puszczę los, w końcu jestem otwarta na wygraną i zasługuję na wszystko co najlepsze :)

Poniżej fotki "bombowych" życzeń.









Być kobietą, być kobietą...

Być kobietą, być kobietą! :) Wiecie co? Zawsze cieszyłam się z tego, że jestem babeczką. Mimo, że męska część społeczeństwa (czasem nawet damska) wyliczała o ile łatwiej jest być chłopcem. Że nie trzeba się martwić, że ubrania tańsze, że nie ma okresu, że nie trzeba rodzić, etc. 

Ja lubię być kobietą! :) Choć rzecz jasna nie zawsze tak było. Pamiętam czas, kiedy nie podobało mi się w sobie nic. Nawet kolor oczu chciałam mieć inny, hieh. Szczęściem przeszłość to zamierzchła.

No, ale nie będę rozwodziła się nad tym jak pokochać swą kobiecość, choć temat to ważny. Chciałabym trochę o fatałaszkach, szukaniu stylu tudzież makijażach :)) A co! Przecie to też ważne. Może nie dla każdego, ale dla mnie owszem. Lubię czuć się dobrze w ubraniach. Dobrze: czytaj i wygodnie i kobieco.

Dziś przeglądam swą szafę i spostrzegam, że ubrania, które kupiłam w ubiegłym roku, nie odzwierciedlają tego, co mi w duszy gra. Mam może jeden "komplet", w którym czuję się sobą i zarazem atrakcyjnie. Reszta, to nie ja.

Stylów miałam wiele. Jako nastolatka nosiłam kolorowe sukienki, tuniki, chusty na głowie, glany itepe. Potem przyszedł okres na czarny, obcisły, "zdołowany" image. Następnie styl sportowy, ale zawsze przełamany czymś "z pazurem", a później hiper elegancki szpilkowo - miniówkowy lans :)))

A "tero" mam pragnienie na ciuchy, które mieszkają w mojej głowie. Czasem podpatrzę coś intrygującego w necie, ale najczęściej kreuję w wyobraźni. Są to miękkie tkaniny o pięknych barwach i krojach. Mam już nawet maszynę i postanawiam nauczyć się z niej korzystać.

Zauważyłam, że zmiana stylu idzie w parze ze zmianą wnętrza. Podczas noszenia się na elegancko, dbałam o każdy szczegół. Makijaż nienaganny, "torebusia" dopasowana do botków, płaszcz idealnie skrojony. Gdy rozpoczęłam intensywną pracę nad sobą, totalnie odrzuciłam perfekcyjny (w moim mniemaniu) wygląd. Nie to, żebym go negowała, ale poczułam, że nie jest ze mną kompatybilny. Tym zewnętrznym "perfekcjonizmem" nadrabiałam chyba swoje wewnętrzne nie odrobione lekcje.

Teraz gubię się nieco we własnej garderobie. Jestem w trakcie zmiany i jak wspomniałam zaczynam szycie dla się :)))

Bardzo podobają mi się ubrania z Insomnii. Myślę, że będę tworzyć coś w "ichniejszym" stylu.
Make up również się zmienił. Zawsze lubiłam bawić się w "wizażystkę". Uwielbiałam robić koleżankom sceniczny, bądź wieczorowy makijaż.  Tak sobie myślę, że może nagram kilka filmików z prostymi "mejkapowymi" trikami?

W necie co prawda wiele już takowych istnieje, ale są zazwyczaj nagrywane przez młode dziewczęta, a ja jestem już dojrzałą kobietą :))

Nic to, kończę ten temat zachęcając do odświeżenia swego stylu :)) Nie bójmy się zmian! :) Również tych zewnętrznych :)

JA JOANNA KOCHAM KOBIETĘ, KTÓRĄ JESTEM :)

 
John Lennon "Woman"



poniedziałek, 18 listopada 2013

Wybaczyć sobie

Czy gdzieś na dnie swej duszy skrywasz coś, czego nie potrafisz sobie wybaczyć? Czy chowasz to, przygniatając poczuciem winy, wstydem, przekonaniem, że musisz odpokutować? 

Ścieżka każdego człowieka jest inna. Jedni podążają drogą szybkiego ruchu, inni, aleją kasztanową, a jeszcze inni krętą górską serpentyną. Podczas tej podróży spotykamy różnych ludzi, różne sytuacje i wchodzimy z nimi w "ustawienie", inaczej rezonujemy. W zależności od tego, co mamy na dany moment do przepracowania lub, jakie energie najbardziej nam towarzyszą, nasza fizyczna rzeczywistość odzwierciedla powyższe w postaci konkretnych zdarzeń. Bywa, że nie są one najwyższych lotów, że dokonujemy wyborów, których później żałujemy, wchodzimy w toksyczne relacje. Mimo, że czas płynie i wzrastamy, zrzucamy "zastygłe" przez lata skorupy starych schematów, to gdzieś w głębi mogą drzemać traumatyczne sytuacje. Traumatyczne nie tylko dlatego, że ktoś nas zranił, ale również dlatego, że my byliśmy w roli "kata".

Czas to puścić. Czas zanurkować w głąb siebie i przyjrzeć się swoim "tajemnicom". Mogą być one zbyt ciężkim bagażem, zbędnym balastem. Nie trzymajmy się przekonań, że trzeba "odpokutować", odrobić, czy zapłacić. Jesteśmy ludźmi i zasługujemy na wszystko co najlepsze.

Tu nie chodzi o usprawiedliwianie niecnych czynów, zachowań "ciężkiego kalibru". Nie chodzi o ocenę ani poradę. Ale głęboko wierzę, że jeśli ktoś czuje prawdziwą skruchę, pracuje nad sobą nieustannie podnosząc swą świadomość, to czas pożegnać się z niepotrzebnie pielęgnowanym poczuciem winy.

Zapewne jakaś część nas samych nie chce puścić tego tematu, sądząc (metaforycznie), że ciągłe, wewnętrzne "kajanie" uchroni nas przed kolejnym negatywnym zdarzeniem. Ale to już nie działa. Jeśli doszło się do tego momentu, można uspokoić tę starą strukturę własnej osobowości.

Czasami nie wiemy dlaczego w naszym życiu nie ma dobrobytu, dostatku, bogactwa, mimo ciągłej pracy. Może to jest spowodowane właśnie trzymaniem jakiś trudnych przeżyć, obwinianiem się o zranienie kogoś innego? Może w ten sposób chcemy zadośćuczynić? I nie jest to rzecz jasna świadome działanie, bo któż świadomie chciałby się uraczyć niedostatkiem? To tylko jedna z wielu opcji, gdy otaczający świat nie wyświetla pełni szczęścia.

Można powiedzieć adieu skrywanemu poczuciu winy i zacząć oddychać pełną piersią!

Powyższy temat zrodził się z inspiracji płynącej od Kasi, za co serdecznie dziękuję, gdyż dzisiejszy dzień był dla mnie konfrontacją z moim "tajemnicami", które wyparłam. Zastukały, ba! Załomotały wręcz w drzwi mej duszy, by wyjść na wierzch. I bardzo dobrze! Zapraszam, nie taki diabeł straszny jak go malują :) Jeśli jeszcze jakaś się skrywa, niech wyjdzie na zewnątrz, coby "spód" był krystaliczny :)))

To tyle mego wirtualnego gadania :))

JA JOANNA WYBACZAM SOBIE CAŁKOWICIE

Obrazek z internetu

sobota, 16 listopada 2013

Przestrzenne życzenia

Z okazji urodzin, szukamy dla bliskich wyjątkowego drobiazgu. Chcemy, aby był niepowtarzalny, by nie wyglądał z żadnej witryny sklepowej i został stworzony z myślą o konkretnej osobie.

Tak właśnie powstały przestrzenne życzenia. Wychodziły spod moich rąk pomiędzy ciszą a muzyką serca :)))


Schowek na kwiaty :)

Miejsce na wiersz.


Przestrzenne życzenia z "lotu ptaka" :)


Jesteś nieskończoną Kreacją

Poniżej przekaz Bashara, do którego nie potrzeba słów. Polecam :)


Bądź jak pusty dzban

Wczoraj oglądałam przed snem Avatara. Film, który kocham. Film, który po raz pierwszy "odsłonił" się przede mną w tym roku! Nie wiem, jak mogłam po niego nie "sięgnąć: wcześniej. Widocznie dopiero teraz miałam odebrać z niego jakieś przesłanie :) Tym oto sposobem oglądałam go po raz piąty! Hieh.

Podczas jednego z dialogów pomiędzy głównym bohaterem a jego wybranką padł dialog:
On: "naucz mnie o sobie, wypełnij mnie wiedzą" (nie jest to dosłowny cytat)
Ona: "nie da się wypełnić czegoś, co jest pełne".

Było to w środku filmu, ale mój wewnętrzny barometr (który uwidacznia się jako ciarki na głowie tudzież ciele), został uruchomiony. Ciary poskakały po mej głowicy (jak to mawiał mój ex szef - Niemiec) a ja angażowałam się w podziwianie krajobrazów pięknej Pandory i w inne wątki.

Po zwieńczeniu, otarłam kapiące łzy i ułożyłam się do snu. W myślach "mignęło" mi zdanie: "bądź jak pusty dzban". Zapewne nawiązanie do owego, wyżej przedstawionego dialogu. Znów ciary i głębokie odczucie tego "przekazu". Puścić wszystko, co nauczyłam się dotychczas, puścić wszystkie "prawdy", własne wskazówki, całą wiedzę, pakowaną w siebie przez tyle lat. Opróżnić, by zrobić miejsce na nowe. Nie była to nowa informacja. Spotykałam ją wcześniej, ale po raz pierwszy ją odczułam. Piękne. Jestem zatem jak pusty dzban. Pusty, acz wypełniony po brzegi :)))

Obrazek z internetu






piątek, 15 listopada 2013

Poranne harce :))

Budzę się i jeszcze nie wiem jak jest. Jest git i tryskam humorem, czy raczej odwrotnie? I jak to zwykle bywa wszystko zależy ode mnie! :)

Pierwsze słowa, które wypływają ze mnie po przebudzeniu to śpiew. Śpiewam do się starą kościelną pieśń pt "Oto jest dzień". Nie to, żebym była nadmiernie "ukatolicyzmowana". Słowa owej piosneczki wzbudzają we mnie wdzięczność za nowy dzionek. A kiedy słyszę swój własny głos i coraz wyższe intonowanie, jest radość :))) Niezły ubaw ma mój mąż, podczas wolnych weekendów, słysząc moje poranne arie. Są zabawne.

Potem wyskakuję z łóżka, włączam kompa i jakąś taneczną nutę. Jest to zazwyczaj jedna piosenka, przy której harcuję i kontynuuję swój śpiew :)) Taka rozgrzewka ma moc 4 kaw :)) Jeśli ktoś jeszcze nie próbował - polecam :)

Kultywowanie owego rytuału ma podwójną siłę, kiedy uczestniczy w nim duet. Przynajmniej raz w roku bywam u swojej Przyjaciółki Małgośki w Londasie. Przed moim przyjazdem Gośka uprzedza współlokatorów (którzy często się zmieniają), że mogą dobiegać ich dziwne odgłosy. Odgłosy te, to nic innego jak nasze wspólne śpiewy, tańce, klaskanie i śmiech do rozpuku. Improwizujemy na maksa i to jest boskie! :))

A oto piosneczka, przy której od ładnych paru miechów tańcuję o poranku:

Domowe melodie

Miłego, tryskającego radością dnia!



czwartek, 14 listopada 2013

Pasje z dzieciństwa

W tym poście zamieszczam filmik, który pokazała mi moja przyjaciółka Małgosia. 

Uwielbiam go oglądać, bo w każdym ruchu tej dziewczynki jest tyle pasji!!! Tyle kreacji z serca, bez analizowania, ach..... :)))

Można sobie przypomnieć, czym jest RADOŚĆ TWORZENIA.

 Aelita Andre - WIELKA, mała ARTYSTKA :)

 
Aelita Andre - WIELKA, mała ARTYSTKA :) 

 
Aelita Andre - WIELKA, mała ARTYSTKA :)

Jak w kalejdoskopie

Jestem artystką w drodze. Tu mała dygresja nt artysty jako określenia, definicji. Ostatnio spotkałam się ze stwierdzeniem, że artystką nie jestem. Kilka słów w tej kwestii. Nie chodzi mi o "sparing słowny", czy "przepychanki na argumenty", że jednak jestem, bo to i tamto. Jeśli ktoś uważa, że nie jestem artystką, okej, jego prawo. Chodzi mi o uznanie siebie jako artystki, uznanie, na które czekałam ponad 30 lat :)

Ile ludzi, tyle opinii i prawd. Ja już dawno "wyfiksowałam" się z typowych, encyklopedycznych teorii, tez, hipotez, naukowych uzasadnień. Przeszło mi z chwilą, gdy zaczęłam pracować na uczelni jako pracownik naukowo - dydaktyczny. Teoria zazwyczaj nie nakładała się na praktykę, zaś certyfikaty, licencje i tytuły naukowe nie świadczyły o człowieku. Osobiście znam ludzi po podstawówce, których elokwencja, kreatywność, sposób bycia nawet powala na "łopaty" niejednego profesora. 

No, ale do rzeczy, co z tym artystą?

Osobiście uważam, że artystą jest każdy z nas. Serio. Każdy z nas tworzy, kreuje, robi coś z niczego. Do artyzmu nie potrzeba skończenia ASP, prywatnych lekcji u sławnego malarza, pędzli z najwyższej półki. Van Gogh i jego prace, szczególnie te z pierwszych lat twórczości również nie są "idealne" w ogólnym tego słowa znaczeniu. Gdyby laikowi pokazać kilka mniej znanych prac Fridy Kahlo czy Picassa i "wkręcić", że to moje dzieła, zapewne pomyślałby, "a fe", co to za szmira? No, ale kiedy słyszymy znane nazwisko, to pojawiająca się myśl mówi: "mmmm, ale sztuka!" :)))

Wiecie co myślę? Że w/w ludzie zostali sławnymi artystami, ponieważ uznawali się za artystów. Tworzyli do końca swych dni, niestrudzenie, bez względu na opinie innych. Szczególnie Vincent, który był niedoceniany przez całe swoje życie. Ale tworzył i nie przestawał. Dlaczego? Nie wiem. Podejrzewam, że dlatego, że kochał to co robił.

Tak też jest ze mną. Kocham to co robię, ale przyznaję szczerze i otwarcie, że jeszcze nie odnalazłam swojej "sztuki". Jestem coraz bardziej głodna różnych dziedzin i czasem zastanawiam się o co mi chodzi? Stąd tytuł posta "jak w kalejdoskopie". Chcę malować, kleić, lepić, pisać, nagrywać, bawić się swoim głosem, przedstawiać, wystawiać improwizacje taneczne i wiele, wiele innych. Tak miałam od dziecka. Często spotykałam się z opiniami, że chwytam wiele srok za ogon i bym skupiła się na jednym. A ja nie chcę. Czułabym się uboższa. Poznawanie i dotykanie różnych form sztuki to mój sposób na eksplorowanie świata. Potrzebuję tego jak powietrza, a najważniejsze jest to, że sprawia mi to radość!! :))

Od 7 roku życia uczęszczałam na 3 koła: teatralne, plastyczne i biblioteczne. Biblioteczne skończyło się wraz z podstawówką, plastyczne w wieku ok 20 lat, a teatralne w wieku 25. Z żadnego nie potrafiłam zrezygnować. Nie chciałam.

Dziś jestem w trakcie rozkręcania firmy. Pierwotny zamysł był taki, że tworzę okazjonalną galanterię papierniczą. Ale dołożyłam teatr Kamishibai, bajki, wiersze, etc. A w lutym jadę na warsztat robienia witrażu, bo marzą mi się piękne, witrażowe okna, wspaniałe lampy i inne witrażowe "rarytasy", a w tym miechu oddam się szkoleniu z zakresu zdobienia mebli. A co! :)

Nie ograniczam się, nie strofuję, że za dużo, że mi się "kiełbie we łbie". Odczuwam taką potrzebę i pozwalam sobie na to, bo bezwarunkowo kocham i akceptuję siebie :)))) Tym oto akcentem kończę tego posta i dobrej nocy życzę :))))

PS Na deser obraz Pabla pt "Verre et pichet"
(na marginesie skradziony w 2008 r.)

Obraz Pablo Picasso pt. Verre et pichet

Dla osób pracujących z dziećmi

Dla osób pracujących z dziećmi, które często borykają się z problemem kreatywnego uatrakcyjniania swoich zajęć mam propozycję warsztatów :)

Istnieje również możliwość przeprowadzenie ich "stacjonarnie", w większym gronie.

Na warsztatach można nauczyć się:
  • manualnych zabaw rozwojowych, 
  • tworzenia ozdób z papieru, 
  • pisania bajeczek,
  • nagrywania słuchowiska dziecięcego,
  • tworzenia teatrzyku, 
  • tworzenia "skarpetkowych kukiełek",
  • tworzenia i prezentowania teatru Kamishibai,
  • zabaw plenerowych z wykorzystaniem questów,
  • zabaw w pomieszczeniu
  • i wiele innych.
 Istnieje również możliwość stworzenia indywidualnej oferty.

Warsztat na skype trwa 1-3h (w zależności od tematu)
Inwestycja w niego wynosi 100 zł

Gorąco zapraszam :)


środa, 13 listopada 2013

Produkt "szyty na miarę"

Zazwyczaj pracowałam z klientami, którzy zamawiając upominek dla kogoś, obdarzali mnie wielkim zaufaniem. 

Opowiadali kilka słów o osobie, dla której miałam stworzyć prezent, zwracali uwagę na to, co ta osoba lubi, czym się pasjonuje, gdzie pracuje, o czym marzy.

Ja zasiadałam z tymi informacjami w głowie, a ręce pracowały same. Zawsze jednak był wspólny mianownik: podczas pracy myślałam pozytywnie przelewając na produkt miłość. Do tego pisałam wiersz z takim samym przesłaniem.

Informacja zwrotna zawsze mnie wzruszała. Okazywało się, że trafiłam w sedno, że upominek "wycisnął" łzy szczęścia.

Dziękowałam i dziękuję za takich klientów. Jestem wdzięczna za to, że pojawiają się w moim życiu:)

Zachęcam do zamawiania produktów "szytych na miarę", indywidualnych, z "duszą".



Mówię do Ciebie - Wszechświat.

Dziś mnie olśniło :))) Wiem, wiem, nadużywam tego słowa, ale jest chyba najtrafniejszym określeniem tego, co czułam. Od dość długiego czasu (kwietnia bodajże) dostawałam subtelne (i dosłowne) informacje o tym, że czas zająć się swym wewnętrznym dzieckiem.

Patrzyłam na owe informacje z ukosa, z niedowierzaniem i niechęcią. No bo jak to, mam pracować z wewnętrznym dzieckiem? Nieeee, no ten temat to już przerabiałam dawno, ponad dekadę temu, będąc w przyjaźni z przekazami Ewy Foley. Nie, nie, nie to pomyłka, moje wewnętrzne dziecko jest już ukojone, uciszone i uradowane. 

Nie wzięłam jednak pod uwagę jednego: z wewnętrznym dzieckiem pracowałam w zupełnie innym momencie życia. Była inną osobą, z innym bagażem doświadczeń, przekonań, itp.

Jak już wspomniałam, od kwietnia temat wewnętrznego dziecka latał sobie koło mnie, niczym natrętna mucha. Ktoś mi o tym wspominał, sugerował, coś tam "zagadało" do mnie z czasopisma, czy książki. Pozostawałam głucha. 

Aż w ubiegłym tygodniu, podczas intuicyjnej rundki EFT (uwielbiam to określenie i przyznam, że intuicyjne rundki EFT, czyli "opukiwania" działają na mnie "mega" kojąco) zupełnie znienacka, w samym środku opukiwania tematu zmian i nieznanego, wyskoczyło rozbeczane i rozwrzeszczane dziecię. I do tego butne! Wzięło się pod boki, tupnęło nogą i rzekło, że się na żadne zmiany nie zgadza, że ma to w nosie i, że nie będzie ryzykowało żadnej zmiany, bo wtedy to już w ogóle o nim zapomnę! Pozwoliłam tu sobie na literacką metaforę rzecz jasna, coby nikt nie pomyślał, że rozbeczane dzieciaki wyłażą mi z głowy, hieh. Parafrazuję swoje odczucia.

Weszłam w kontakt z tym wewnętrznym dzieckiem, wysłuchując go, integrując się z nim, zapewniając, że będę z nim już zawsze. Opukałam to na EFT. I znów zostawiłam temat. Widocznie nie był "dotknięty" do końca. 

Wczoraj pracowałam z przedefiniowaniem swych przekonań i w jednej kwestii trafiłam na mur bez nazwy. Nie mogłam go ruszyć, puścić, ni transforować, gdyż nie znalazłam jego korzeni, nie widziałam skąd się wziął i po co, wiedziałam jedynie jak odzwierciedla się w mej rzeczywistości.

Napisałam z pomocą do Przyjaciółek (które mają zdolności jasnowidzenia), by pomogły mi odnaleźć klucz. Do jednej z nich, podczas medytacji "przyszłam" ja jako mała dziewczynka oraz informacja jak przedefiniować przekonanie, o którym wspominałam powyżej.

W nocy zaś miałam sen z dzieckiem, które wylewa mi swoje żale. 

Dzień cały czuję ten przekaz, czuję kolejny temat do przepracowania i dziękuję za to, że Wszechświat mówi do mnie. Dziękuję za to, że odczytuję, słyszę i już nie buntuję się na te wskazówki.

JA JOANNA JESTEM WDZIĘCZNA ZA PODPOWIEDZI WSZECHŚWIATA

Obrazek z Internetu