niedziela, 27 listopada 2016

Miłość wymiata :)

Ten rok jest dla mnie zajebiście trudny. Pod wieloma względami. Tak, to bez wątpienia moja osobista, ciemna noc duszy. Wylewa się ze mnie tyle smutku i często suchego, niewidzialnego płaczu, że zapełniło by niejedną studnię. Co chwilę rzuca mnie na kolana i gdy wydaje się być już całkiem stabilnie, znów na nie padam. Największy ból to odarcie się ze złudzeń na własny temat i odkrycie, że moja własna miłość do siebie samej, to zaledwie kilka marnych drobinek pyłku. A wiadomo... "z pustego, to i  Salomon nie naleje" ;) Ten brak miłości do siebie to ostatnie odkrycie i o dziwo, przyszło na końcówkę roku. A może to nie jest przypadek? Gdy sięgam pamięcią do życiowych lekcji 2016 (których było wcale mało), widzę, jak pięknie ten sznureczek doszedł do źródła. Teraz wiem, że moje odkrycia mają jeden korzeń, mianowicie: nieukochanie siebie. Gdy nie ma miłości do siebie, to tak, jakby postawić budynek na bagnie, albo innym grząskim terenie. Gdy tej miłości nie ma, to i dobrych relacji nie ma (bo zazdrościmy, konkurujemy, porównujemy się), nie ma wiary w siebie i w to, co się robi, nie ma prawdy osobistej (bo wciąż udajemy kogoś, kim nie jesteśmy) nie ma kontaktu z sobą samym, nie ma jeszcze wielu innych rzeczy... Po kilku dobrych latach rozwoju duchowego, pracy z sobą, czytania mądrych książek, sesji, warsztatów, dochodzę do wniosku, że najważniejsza jest MIŁOŚĆ. Od tego i do tego powinno się zmierzać. To takie banalne i wyświechtane powiedzenie: ukochaj siebie. Ale jak? Nie wiem! Może wystarczy gotowość i pragnienie tej auto-miłości, a reszta sama się ułoży? Nadal czuję, że jeszcze nie kocham siebie w pełni, ale wiem, że buduję tę miłość. Cegiełka po cegiełce, bez pośpiechu, tak, aby powstały solidne fundamenty :) 


poniedziałek, 7 listopada 2016

Gdy dokonuje się zmiana, a stare wbija się w nowe przestrzenie.

W ubiegłym tygodniu przytrafiło mi się coś, co wprawiło mnie w zdziwienie i zachwyt. Dzień na pozór wyglądał normalnie, po prostu kolejna kartka z kalendarza. Te same czynności, spacer, domowa rutyna. Kilka rozmów ze znajomymi, o wszystkim i o niczym. Jedna z tych rozmów była nieco głębsza. Wchodziła w przestrzenie, w których zazwyczaj nie czułam się komfortowo. Zawsze w wyniku takiej pogawędki, a raczej po niej, czułam przysłowiową kulkę w brzuchu, smutek, tonę żalu, sto kilo pretensji, tudzież nawałnicę skierowanych przeciwko sobie myśli. A tu nic. Koniec rozmowy, a ja czuję, że coś zadziało się inaczej, niż zawsze. Stanęłam na moment i czuję uważnie siebie. Eureka! Przecież nie targają mną żadne emocje! Owszem, pojawia się kilka myśli, ale nie są one przyprawione żadną emocją. Boże, jaka to ulga! Pomyślałam, że to jest właśnie wolność. Wolność i akceptacja, tego, co jest. Ba! Wolność, akceptacja tego, co jest i brak kontroli nad tym, co dookoła. Zaczęłam zastanawiać się, co się stało, że to "odpadło". Pomyślałam, a raczej odczułam, że jest to wynik pracy nad zdrowym poczuciem własnej wartości. Niby jedna rzecz, a ile innych pozytywnych aspektów za sobą pociąga (czyt. wspomniana wolność, brak kontroli, akceptacja). Nad zdrowym poczuciem własnej wartości pracowałam rozmaitymi metodami. Wykorzystywałam swoją intuicję oraz kreatywność do tworzenia ćwiczeń, wspierałam się ćwiczeniami z książek, wywiadów oraz metodą Delicious Life (met. Moniki i Jarka Jakubczak). Ponadto, wiecie, jak to jest. Gdy jest gotowość na przepracowanie konkretnego tematu, nagle pojawiają się artykuły, cytaty, ludzie oraz wiele innych odpowiedzi i inspiracji, które "służą" naszej transformacji. Nic nie jest jednak na zawsze. Bez udziału naszej świadomości, czy wysiłku (przynajmniej na początku zmiany) znów możemy wpaść na dawne tory. Zanim nowa jakość wejdzie w nawyk, "trza" się trochę postarać. Przykład z życia wzięty: dziś rano, rozmawiałam przez telefon z moim mężem. Opowiadał sytuację, która pośrednio dotyczyła również mnie. W wyniku tej rozmowy automatycznie "weszłam" w rolę ofiary. Po czym, sytuacje, z poprzedniego tygodnia, o których wspominałam "powróciły" do mnie z negatywnym zabarwieniem. Czułam, że tonę w bagnie mentalnych utyskiwań, tym razem z lekko emocjonalną nutą. Nie było mnie tu i teraz. Nagle stanęłam, jak wryta i zapytałam siebie na głos: - co się dzieje? Poczułam, że stare nawyki, z automatu wchodzą w nową przestrzeń i jeśli popłynie się z nimi, to wracamy na stare śmieci. Tu kolejna niesamowita dla mnie sprawa: po uświadomieniu sobie tego, o czym mowa w powyższym wersie, ponownie wszystko "puściło". Poczułam wolność i swobodę, a nawet, choć jestem w mieszkaniu i okna są zamknięte, mogłabym przysiąc, że w moich włosach zahulał wiatr :)


sobota, 5 listopada 2016

Zapraszam Cię na sesje indywidualne z elementami sztuki. Dziś o sesji z kolażem.



Pragnę podzielić się z Tobą informacjami na temat sesji indywidualnych, które mam przyjemność prowadzić. Sesje te odbywają się za pomocą skype lub face to face. Do wyboru są dwa warianty: sesja pojedyncza lub potrójna. Dziś chciałabym opowiedzieć Ci o sesji pojedynczej. Składa się ona z jednego spotkania i trwa ok. 2 - 2,5 h. Przed spotkaniem ustalamy temat, z którym chcesz pracować, lub pracujemy na tzw. priorytetach (czyli na tym, co wyjdzie z Twojej podświadomości, a co jest na ten moment dla Ciebie priorytetem). Sesja rozpoczyna się wizualizacją i/lub ćwiczeniami relaksacyjnymi. Ma to na celu wyciszenie Twoich myśli i integrację z wnętrzem/sercem. Podczas tego spotkania pracujemy za pomocą kolażu (obrazów, zdjęć i słów/zdań). Praca z kolażem ma na celu skontaktowanie Cię z Twoją podświadomością oraz intuicją, po to, by przekazać Ci cenne informacje.

Do informacji tych należy m.in.:
  • co Cię blokuje?
  • co nie pozwala Ci „ruszyć” z miejsca?
  • jakie programy/przekonania/nawyki nie pozwalają wykorzystać w pełni Twojego potencjału?
  • odpowiedzi, których szukałeś.
  • inne
Kiedy kolaż pokaże nam już wszystkie niewspierające Cię energie, wówczas przechodzimy do stworzenia przestrzeni, w której w pełni zaakceptujesz i dasz uznanie temu, co było niekorzystne. To przecież jakaś część Ciebie, która służyła jako mechanizm obronny. Po tej pracy, przejdziemy do uwolnienia wspomnianych mechanizmów obronnych,  i odwrócenia się w stronę tego, co dla Ciebie budujące. Zrobisz to za pomocą pewnych ćwiczeń z wykorzystaniem rekwizytów, które są w każdym domu oraz przemieniając stary kolaż w nowy obraz.

Nowy obraz pokazuje często:
  • jakie masz predyspozycje,
  • w którym kierunku masz pójść?
  • jakie decyzje podjąć?
  • na co skierować uwagę/świadomość?
  • wiele innych aspektów (które wychodzą podczas sesji)
Sesja kończy się Twoim odczytem nowego obrazu/kolażu, większym zrozumieniem siebie i przyjęciem nowych, korzystnych dla Ciebie wartości. Ponadto dostajesz ćwiczenia, które będziesz wykonywać samodzielnie, a które pomogą utrwalić budujące kierunki.

Praca z kolażem jest zaskakująca. Pokazuje wiele z nieuświadomionych spraw, daje poczucie mocy, ponieważ to Ty sam/sama, z pomocą moich pytań odkrywasz siebie. W wyniku tworzenia nowego, wspierającego dla Ciebie obrazu, wysyłasz ciału komunikat, że działasz w kierunku nowej jakości życia.

Podczas sesji nie daję gotowych rozwiązań, to Ty sam/a je znajdujesz, dlatego tak bardzo kocham pracę z kolażem.

Jeśli Twoja Dusza uśmiecha się na myśl o sesji ze mną, albo, jeśli powyższy tekst Cię „zaktywował”, poirytował, to serdecznie zapraszam, pod każdym z tych odczuć może kryć się ważna dla Ciebie wskazówka.

Inwestycja w spotkanie wynosi 120 zł (czyli, ok. 60 zł za godzinę).

Joanna – Twój partner w procesie tworzenia.