Przechodzę chyba kolejny etap jakiejś metamorfozy :) Nadal mam czas, kiedy najlepszym towarzyszem jest cisza i mała "wylewność" werbalna. Od kilku dni intensywnie pracuję nad gadżetami ślubnymi (za tydzień wystawiam się na Targach Ślubnych w Rzeszowie), właśnie zrobiłam przerwę i poczułam ochotę na napisanie.
O czym ja to? Aha! No tak, przechodzę jakąś kolejną zmianę. Tym razem "bez trzymanki", asekuracji. Odpuściłam prognozowanie, "posiekanie" dnia na czynności, które "muszę" wykonać. Poczułam, że tak właśnie chcę. To trochę tak, jakbym straciła grunt pod nogami. Uświadomiłam sobie, że życie wg napisanego scenariusza dnia daje mi poczucie bezpieczeństwa. Nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. To rzecz jasna przekładało się również na inne aspekty mego życia. Umiejętność organizacji czasu, dyscyplina. Dla wielu osób to wspaniałe, a nawet konieczne lekcje. Ale nie dla mnie. Nie teraz. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, aż pewnego dnia, walnęło mnie jak obuchem w głowę.
Czuję, że teraz mam się nauczyć zaufania, ale takiego totalnego. Czuję się tak, jakbym siedziała naga na progu swego bytu, przed sobą widzę męża i dwie wspaniałe przyjaciółki, macham im i uśmiecham na ich widok. W dali majaczą jakieś kształty. Ale jeszcze ich nie widzę. To niespodzianka i niech tak zostanie :))))
PS Pamiętacie mój post o pieniądzach? Mam już bilet na seminarium Harva Ekera! Wspaniała historia z zakupem owego biletu, ale zostawię ja dla siebie.
PS 2 Aniu ilekroć o Tobie myślę, czuję ogromną wdzięczność! :)))