niedziela, 30 marca 2014

C jak czekanie:-)

Mamalinka trafiła w dyszkę komentując mój ostatni post. Napisała bowiem "C jak czekanie" i tadam! Oto jestem. W Wawie - Metro Wilanowska, gdzie czekam na nocny bus do Rzeszowa. Od razu przepraszam za błędy i takie tam. Korzystam z komórki, jestem zmęczona, bo dość późna pora, a ja jestem po intensywnym szkoleniu Millionaire Mind Intensive.

O jaaa. Było bosko. Dzisiejszy dzień przeryczany, bo stare niechciane emocje pękały jak struny w gitarze. Jeszcze bardziej poznałam siebie. 

Seminarium skończyło sie kilka godzin temu a do mnie trafia wciąż coś nowego. Przed chwilą uświadomiłam sobie, że największa praca należny do mnie. Niegdyś w swej naiwności i pewnie lenistwie myślałam, że wystarczy wziąć udział w jakimś warsztacie, ktoś za pomocą magicznej różdżki wypierze mi mózg i od tego momentu  będę nowa.

Oj nic bardziej mylnego. Mogłabym w tej naiwności czekać i czekać aż do zejścia z tejże planety. Nie ma czekania, jest działanie! Jeśli ktoś chce niech czeka, ja już wiem, że to nie dla mnie.

Kocham Was i pozdrawiam z Wawy :)

czwartek, 20 marca 2014

B jak bezkompromisowy :)

Ależ mi się wylosowało! Wiele lekcji z tytułu bezkompromisowości. Niegdyś odbierałam ją jako coś niedobrego, niegrzecznego, ba! Kojarzyła mi się nawet z "dążeniem po trupach do celu".

Pierwsze zrozumienie tego słowa przyszło z audycji Moni Jakubczak, która często wspominała o chodzeniu na kompromisy, czyli antonimie owej bezkompromisowości.

Kolejne spojrzenie na ten temat przyniósł dzień powszedni. Dla mnie bezkompromisowość to bycie spójnym, to dążenie do celu, ale nie w pejoratywnym (wyżej wymienionym) sensie, lecz konsekwentne podążanie w obranym kierunku.

Kiedyś uwielbiałam szukać kompromisów, dziś tego nie robię. Dlaczego? Ano z tytułu wspomnianej spójności. Postaram się to przybliżyć na jakimś przykładzie.

Jeśli mam pragnienie, cel, marzenie (nazewnictwo zupełnie nie ma znaczenia), że chcę mieszkać np. we Włoszech, zaś w międzyczasie pojawia mi się intratna oferta pracy w Londynie i zaczynam być "rozbiegana" w swym dążeniu, to dla mnie jest coś przeciwnego do bezkompromisowości. 

Gdy zaczynam zasilać myślami ten przykładowy Londyn i tą intratną pracę to tak, jakbym zrobiła 7 kroków w tył w dążeniu do swego marzenia (tu Włochy). Prawdopodobnie praca w Londynie otrzymuje ode mnie silniejsze "podlanie" wibracyjne, bo wypływa z lęku o pracę, prestiż, czy pieniądze.

Gdybym była bezkompromisowa w podążaniu do swego celu (dalej przykład z Włochami), 7 kroków w tył nie miało by miejsca, bo od razu pomyślałabym, rzekłabym, etc. "nie dziękuję za ową propozycję, ale mam inne cele i plany!

Przykład ten związany jest również ze spójnością (jestem konsekwentna i spójna w kreowaniu marzeń o Włoszech i nic nie jest w stanie mnie rozproszyć i przekierować moje myśli), pod warunkiem rzecz jasna, że decyzja o Włoszech podjęta była z serca :)

Kolejna sprawa będąca (dla mnie) w korelacji z bezkompromisowością to zasilanie "deficytów". No bo jeśli (używając wciąż przykładu z Włochami) mieszkam sobie w Rzeszowie, a chciałabym mieszkać we Włoszech i codziennie sobie myślę: "ojej, ja już tu nie chcę mieszkać", to zasilam deficyt właśnie, czyli to, że tkwię w tym miejscu. W takim przypadku wystarczy pomyśleć "ojej, chcę mieszkać w Italii", spostrzec jakie uczucia się pojawiają, wyobrazić sobie siebie w słońcu Toskanii, puścić włoską piosenkę i celebrować swą radość. To też dla mnie bezkompromisowość :)

Tak, tym właśnie dla mnie jest bezkompromisowość :)

Idąc za przykładem o Italii, poniżej coś w tym temacie :)



Amalfi - Włochy :)

 




środa, 19 marca 2014

A jak Aspekt :)



A jak Aspekt. 

Rozpoczynając cykl artykułów pt. "Alfabetyczne postrzeganie świata" wylosowałam właśnie ten wyraz. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to fakt, że często używam tego słowa. Podkreślam, że w tym aspekcie..... lub aspekt mnie, itp.

Dla mnie aspekt to pewien układ danej części :) Zazwyczaj części mnie.

Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła etymologii  owego słowa. Okazało się, że niegdyś dotyczyło konstelacji gwiazd, planet na sferze niebieskiej. Według astrologów aspekt przypisany był danemu człowiekowi w chwili narodzenia i mógł wpływać na jego losy oraz na bieg wydarzeń na świecie.

Tak oto interpretowano aspekt :) Pięknie, nie? Tak sobie myślę, że czasami bliżej mi gwiazd aniżeli ziemi. Wynika to z bujania w "obłokach" rzecz jasna :)

No, ale alfabetyczne postrzeganie świata, to nie cytowanie, czy spoglądanie w definicje, to mój własny, subiektywny odbiór tego słowa, moich skojarzeń z nim i relacji :)

A na ten moment wyraz ten huczy w mej głowie następującym zdaniem: "aspekt zrównoważonej kobiecości". Może brzmi dziwnie, ale tak do mnie przyszło.

Jak to rozumiem? Czy kobiecość objawia się tylko wyglądem? No jasne, że nie! Czy umiejętnością zachowania kultury, powściągliwości, obyciem przy stole? Nie, nie, nie. 

Jak wpajano nam aspekt kobiecości? Mnie właśnie w ten sposób (i nie mam o to żadnych pretensji). Jesteś dziewczynką: bądź grzeczna, nie przeklinaj, nie pluj na chodnik, nie wystawiaj języka, nie podnoś głosu, nie podnoś wzroku, nie pyskuj, i całe mnóstwo innych nie.

Nie wiem, w którym momencie, ale był takowy, że poczułam jak wzbiera we mnie wściekłość, jak zakazy i nakazy totalnie się mnie nie imają no i..... przegięłam w drugą stronę: mężczyzny było Ci u mnie nadto. Oczywiście męskiego pierwiastka, bo płci nie zmieniłam.

Właściwie dość niedawno zaczęłam równoważyć tę kobietę. Nie wiem czy mi się już udało. Chyba nie. Najpierw musiałam nauczyć się na nowo rozumieć aspekt kobiecości a potem nadeszła lekcja balansowania go w sobie.

Czuję, że to by było na tyle w tym aspekcie :))))






niedziela, 16 marca 2014

Zapowiedź :)

Raz tak a raz inaczej, niczym samochodzik rajdowy pędzi przez nasze życie. 

Co? 

Zmiana! Nie chodzi mi nawet o taką spektakularną, namacalną zmianę, a raczej wewnętrzne subtelności.

Raz mam czas (o nawet rym się wdarł), kiedy mam chęć odizolować się od świata i celebrować ciszę, a raz wręcz przeciwnie. 

Kilka miesięcy temu pisałam, że wycofuję się z wirtualnej przestrzeni bloga (bo na FB wciąż pojawiam się z produktami), że to nie jest dobry moment na pisanie. Coś zatrzęsło moim światem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i czułam, że chcę poczekać, aż kurz po owym trzęsieniu opadnie. Opadł. Ugruntowałam się w "tamtym" i zaczynam rewoltę w innym, hieh. I tak już chyba będzie zawsze.

Pozwolę sobie na małą dygresję. Na początku swej przygody z rozwojem osobistym miałam przekonanie, że czas oczyszczania, wzrastania i dochodzenia do swej wewnętrznej prawdy jest linearny i ściśle określony. Myślałam sobie: "ok, popracuję nad sobą intensywnie, pewnie zajmie mi to z jakiś rok, a potem będę czysta jak łza, mądra, pełna miłości i akceptacji i tak już będzie do końca życia". No i wyczekiwałam sobie na tę "diamentową chwilę", ba! Ileż razy się denerwowałam, że tyle nad sobą pracuję a wciąż nowe lekcje mnie "bombardują". 

Teraz uśmiecham się do tamtych myśli, bo w trakcie tego procesu uświadomiłam sobie jedną rzecz. Gdyby było tak, jak myślałam pierwotnie, to moja droga na tej planecie dobiegła by końca. Poczułam, że życie polega na ciągłym wzrastaniu poprzez pewne doświadczenia i lekcje właśnie. 

Rok temu byłam na konstelacjach rodzinnych prowadzonych przez absolutnie cudowną Joy Manne. Joy przedstawiła pewną historię, a raczej sparafrazowała ścieżkę rozwoju. Naonczas podobała mi się ta historyjka, ale głębokie zrozumienie przyszło całkiem niedawno. 

Joy opowiadała o swej drodze, na której czasem spotyka smoka. Smok jest duży, ma wielkie kły, zionie ogniem. Ona w takich sytuacjach siada na głazie i przygląda się "poczwarze", po pewnym czasie "poczwara" znika, zaś aleja życia znów jest drożna. A potem..... znów pojawia się smok! I tym razem z dwiema głowami :) Sytuacja znów się powtarza.

I to jest życie właśnie! W moi mniemaniu i na ten moment - rzecz jasna.

Ale zaraz, zaraz, o czym ja tu? Ano tak o zmianach! O powrocie do pisania na blogu i o zapowiedzi pewnego cyklu artykułów. Przyszło ot tak znienacka i nie rozkminiając zbyt długo postanowiłam zrealizować.

Rozpoczynam cykl artykułów: "Alfabetyczne postrzeganie świata". Sięgając do słownika wybiorę słowo z każdej z liter alfabetu, poczynając od A. Każde słowo będzie zaczątkiem do jednego artykułu :) 

A czemu ma to służyć? Hmmmm, jeszcze nie wiem :) Na ten moment czuję, że przekaz być może pokaże, jak różne jest postrzeganie i kojarzenie pewnych słów.

Dodam tylko, że wybór danego słowa będzie losowy :) Sama jestem ciekawa efektu :)))))

Z miłością :)
Yoasia


sobota, 15 marca 2014

Dobry dzień :)

Patrzę za okno i uśmiecham się do stalowego nieba. Ostatnie dni wiosennej aury na stałe zagnieździły się w mym sercu, szaruga więc nie jest w stanie przysłonić wewnętrznej radości. Wracając do wątku stalowego nieba, to ono zainspirowało mnie do napisania nowego posta. 

Tak wiele dzieje się ostatnio. Firma prosperuje, nabiera rozpędu, obiera nowe kierunku działań. Ja wzrastam z nią lub ona ze mną :) Nieważne. Istotne, że wielką radość sprawia mi każdy dzień, odkrywam, że życie jest idealne takie jakie jest, bez naciskania, wyczekiwania, warunkowania szczęścia. 

Podczas "wycinankowej" pracy słucham wywiadów motywacyjnych. Tym sposobem poznałam Lesa Browna, Piotra Majewskiego, Marcusa de Maria i wielu, wielu innych wspaniałych ludzi. Podczas jednego takiego "słuchowiska" usłyszałam jedną rzecz, która ze mną "zagrała", mianowicie, że Robert Kiyosaki, na początku swoich warsztatów miewał kilku uczestników (dziś zazwyczaj ma wielotysięczną widownię) i jedna rzecz pozwoliła mu wytrwać i stać się tym kim jest teraz. Początki sprawiały mu frajdę. Obserwowanie rozwoju własnej firmy, wyciąganie wniosków z potknięć i uczenie się na nich. I wiecie co? mam to samo! :) A jeszcze rok temu nie podejrzewałabym się o to!

Wczoraj usłyszałam również kolejną fantastyczną historię Pana Tomasza Edisona. Zanim Pan Tomasz wymyślił swe wynalazki, miał za sobą mnóstwo nieudanych prób. Wiele osób doradzało mu zaniechanie pracy nad nimi, argumentując to ilością porażek. Pan Tomasz natomiast w takich sytuacjach zwykł mawiać, że owe porażki to zbliżanie się do celu. W jaki sposób? Otóż w taki, że dzięki nim odkrył wiele tysięcy błędnych rozwiązań. 

Wraz z w/w treścią pragnę przedstawić swe "wirtualne" dziecko, które dość długo dojrzewało i które nadal jest w okresie kształtowania :) Moja strona wraz z e-sklepem. Gorąco zachęcam do zamawiania, kupowania, subskrybowania! Zapraszam również do współpracy wszystkich artystów, którzy chcieliby swe arcydzieła "wypuścić" w świat! :)

Widok strony symbolizuje "magiczny ogród", w którym wszystko może się zmaterializować. Każde życzenie, każdy rodzaj sztuki.