czwartek, 28 stycznia 2016

O naszym leśnym przedszkolu. Trochę przemyśleń, trochę o adaptacji - szczerze, prosto z serca :)

Poczułam wewnętrzna potrzebę podzielenia się swoimi pewnymi odczuciami na temat naszego leśnego przedszkola :) Być może wielu z Was ma wiele pytań, których nie zadaje na forum, których nie ma ochoty zadać przez telefon, tudzież e-maila, być może wielu z  Was tworzy własne historie, na podstawie domysłów, a może żadne z powyższych nie jest prawdą. Powstała we mnie potrzeba napisania tego tekstu, więc piszę :)

Nie jestem omnibusem pedagogicznym, nie przeczytałam wielu książek z tego zakresu, nie skończyłam wielu kursów, studiów, warsztatów, webinarów, etc. Pomysł na założenie przedszkola zrodził się w sercu. Rozgrzewał mnie każdego dnia i wołał coraz donośniejszym głosem. Miałam to szczęście, że rodził się on w towarzystwie ciepłej i dobrej osoby, jaką jest Ania Kwoka - Lachcik. Stanęłyśmy więc na starcie naszego pomysłu i dzień po dniu wkładałyśmy w niego część siebie. Z radością, pozytywną myślą i ciepłem płynącym z wnętrza. Wszystko układało się delikatnie, subtelnie, acz konsekwentnie. Tak, jak woda drążąca skałę. W przeciągu kilku miesięcy, gdy spojrzałyśmy wstecz, ujrzałyśmy piękne owoce naszej pracy. Ta retrospekcja uświadomiła nam jeszcze jedno: jak bardzo my, jako osoby, jako kobiety wzrosłyśmy. Wciąż prowadziło nas uczucie, że wszystko jest tak, jak powinno być, że Wszechświat nas wspiera, że wszystko płynie. Sprawy organizacyjne, spotkania z księgową, konstruowanie umów, teksty na bloga, grafika, ramowy program dnia, menu dla dzieciaków, itd. budowało się niczym „samoukładające” się puzzle. Nadszedł dzień, kiedy pojechałyśmy do naszego lasu, na naszą polanę. Magiczna chwila. Słonko pięknie świeciło, rozświetlając roztańczone iskierki na śniegu. Gdy wchodziłyśmy do lasu, drzewa pochyliły się przed nami pod wpływem wiatru. Mocno wzruszająca chwila. Stanęłyśmy w bezruchu, i z rękoma, skrzyżowanymi na piersi, oddałyśmy im pokłon. To tu przyjdzie na pracować. Pracować? To chyba nie jest odpowiednie sformułowanie. To wygrana na loterii. Czerpać z mądrości, płynącej z Natury. Doszłyśmy do chwili rozpoczęcia akcji promocyjnej. Poszły pierwsze ulotki, informacje w Internecie i kolejna piękna historia. Odezwały się do nas Dziewczyny z Rzeszowa. Dziewczyny, których właściwie nie znamy, a, które przyjęły nas do swego grona, oferując na ten moment najwspanialszy dar: możliwość uczestniczenia w warsztatach dot. rodzicielstwa! Czy życie nie jest piękne? Po spotkaniu w tym kobiecym kręgu uświadomiłyśmy sobie, jak wiele jeszcze nam potrzeba. Przede wszystkim wiedzy. Wiedzy nt rodzicielstwa bliskości, porozumienia bez przemocy, edukacji demokratycznej, itp. Książki, które czekały spiętrzone na nocnym stoliku, zaczęły topnieć. (No może zaszalałam z tym topnieniem, bo to wskazywałoby na super-hiper tempo), ale zaczęły powoli znikać. Codziennie czytam co najmniej 1 artykuł ze strony „dzieci są ważne”. Za nami też webnarium o adaptacji. Właściwie o adaptacji miał być ten tekst.

Hmmmm, co tu napisać o adaptacji? Bo co o adaptacji może napisać osoba, która dopiero wejdzie w doświadczenie pracy z dziećmi? Co może napisać mama z zaledwie rocznym stażem? Tylko to, czego dowiedziała się z teorii, a to jaka będzie praktyka zweryfikuje rzeczywistość. Pochwała za sam fakt poszukiwań, dociekań, podpytywań tego ważnego tematu. Pochwała dla kogo? Dla nas: Ani i Asi, bo dlaczego nie miałybyśmy chwalić siebie same? Uważam, że to piękne, wzrastać wraz ze swoim projektem i nie bać się pokazywać tej strony siebie, która nie wie. A my nie wiemy wiele. Wychodzimy z sercem i chęcią rozświetlenia dziecięcego świata. Jak już wspomniałam, jakiś czas temu wzięłyśmy udział w webinarium Agnieszki Stein na temat adaptacji (chwała Ci Panie za Agnieszkę!). Webinar ten wzbogacił nas razem i osobno. Razem, ponieważ wybudził w nas te same spostrzeżenia, osobno, gdyż, we mnie ożywił dawno uśpione traumy, wynikające z braku własnej przedszkolnej adaptacji. U Ani wybudził inne odczucia. 

Zapragnęłyśmy, by adaptacja w naszym przedszkolu była solidna, czyt.: dobra dla dziecka, wspierająca go i rodziców, adekwatna do gotowości pozostania bez Mamy, etc., etc. Dlatego też, korzystając z inspiracji, płynących od Agnieszki Stein postanowiłyśmy, że:
  1. każdy Rodzic zapisujący do naszego przedszkola otrzyma książeczkę adaptacyjną, a w niej: opis naszego przedszkola, opis ramowego planu i rozkładu dnia, zdjęcia mieszkania, zdjęcia naszej polany, zdjęcia nasze, zdjęcia osób, które będą gościnnie w naszym „przedszkolu”, zdjęcia Zuzka- Porucznika Tucznika (mój stary, gruby kot), itepe, itede. Niechże Rodzice mają i czytają swoim Pociechom :)
  2. możliwość odwiedzenia przez nas, dziecka w jego własnym domu, przed zawitaniem w „przedszkolu”. Niech obejrzy nasze twarze, „poczuje” naszą energię, zaznajomi z wyglądem, słownictwem, tonem głosu :) 
  3. współpraca z Rodzicami. Kilka słów o tym, jakich sformułowań unikać w rozłące z dzieckiem, a na co kłaść większy nacisk (wiedza od Agi Stein)
  4. szczerość, szczerość i jeszcze raz szczerość. Szczerze zatem mówię/piszę, że:
  • nasze przedszkole, tylko przez dwa-trzy pierwsze miesiące będzie w mieszkaniu. Potem przenosimy się do lasu. Od samego początku chcemy, by dzieci  o tym wiedziały, chcemy z nimi o tym rozmawiać, chcemy z nimi odwiedzać nasze nowe miejsce, razem ozdabiać nasze tipi (prawdziwy indiański namiot), współtworzyć nową przestrzeń.
  • Chcemy, by zarówno Rodzice, jak i dzieci od początku wiedziały, że w naszym domy mieszka kot. Łagodny, wykastrowany, nie wychodzący na dwór. Wiemy, że uniemożliwia to przebywanie z nami kocich alergików (przynajmniej w pierwszym okresie).
  • Chcemy, by Rodzice i dzieci wiedzieli, że czasem (raz na 4 tygodnie) będzie pojawiał się Maciej (mój mąż, mój-czyli Joasi). Raz na jakiś czas (co kilka miesięcy) będzie przyjeżdżała do nas Gosia (nauczycielka Montessori, instruktorka jogi i instruktorka pracy z ciałem poprzez taniec), w marcu przyjedzie babcia Ewa (moja Mama).
  • Chcemy, by Rodzice wiedzieli, że nasi synowie również będą tworzyć naszą społeczność. Tymuś i Nikodem, są rocznymi chłopcami. Nikodem jest karmiony piersią, co będę robić w osobnym pokoju, oczywiście dzieci zawsze będą wiedziały co, jak i dlaczego :) Naszym priorytetem jest traktować wszystkich tak samo. Chcemy, by dzieci czuły komfort z powodu współegzystowania z naszymi dziećmi. Jednakże, gdyby pojawił się temat zazdrości, chcemy go z dziećmi omówić, przepracować. Zawsze o takich sytuacjach będziemy mówić Rodzicom.
  • Chcemy współpracować z psychologami oraz psychoterapeutami. Same potrzebujemy wsparcia i wielu cennych wskazówek.
  • Resztę napisze ... przyszłość :)
Pozdrawiam ciepło i serdecznie, jednocześnie dziękując wszystkim, którzy okazali nam wiele wsparcia, pomocy i serca, w podążaniu za naszym marzeniem :)
Joasia Henclik


poniedziałek, 4 stycznia 2016

NASZE LEŚNE PRZEDSZKOLE

Kochani, 

bardzo miło mi podzielić się z Wami nowym projektem, który wystartuje początkiem marca 2016 r. Mowa o leśnym przedszkolu (i to pierwszym na Podkarpaciu!), o nazwie "Tęczowa Polana" :) Idea ta zrodziła się ponad pół roku temu, w towarzystwie Ani Kwoki - Lachcik, pośród matczynych pogawędek nt edukacji demokratycznej, leśnej, alternatywnej, ekologicznej, etc. :) Tak oto zasiało się ziarenko, które już kiełkuje! Coby nie przeciągać tych wstępów: zapraszam do obejrzenia poniższego krótkiego filmiku. Więcej informacji na stronie: http://teczowapolana.blogspot.com/